sobota, 8 lutego 2014

O obyczajowości słów kilka.



Obyczajowość, zwyczaje, moralność. Co łączy te trzy rzeczy? Co jest Wspólnym Mianownikiem i gdzie leży granica jego przekroczenia? Rozmawiając o sprawie moralności z łatwością dojść można do wniosku, że właściwie mowa jest tu o rzeczach nieopisywalnych. Żadna sytuacja nie przydarza się dwa razy i żadnej z nich nie da się zaplanować. Prawdą jest także fakt, że nie mamy pewności, jak w konkretnej sprawie zachowałaby się inna osoba, bo nie znamy granic jej Wspólnego Mianownika. A może nikt z nas ich nie zna?

Pewnie nie raz zetknęliście się z pewnym dysonansem w kwestii obyczajowości. Otóż, czy nie jest dziwnym fakt, że mężczyznom wolno więcej? Tu mam na myśli zachowanie wobec kobiet, ich pełną wolność seksualną, ich prawo do mówienia co chcą i kiedy chcą. Dla nich jest to objaw „męskości”, standardowa postawa, do której są przyzwyczajeni w takim stopniu, że zdają się tego nie zauważać. Jednocześnie sprytnie zmniejszają wartość swojej wolności przed kobietami. Z poczucia wyrachowania? Wczoraj zetknęłam się ze słowami mówiącymi o kobietach, jako istotach wyższych, którym mężczyźni podlegają.  I to ma być wymówka? Wymuszona i fałszywa uniżoność w zamian za wolność? Kto wymyślił te zasady i dlaczego tak wiele kobiet się na to zgadza. W imię czego trwa  przyzwolenie na nierówności społeczne, i to w dobie, gdy zza każdego zakątka wygląda gender, czyli sztandarowa agenda równouprawnienia. Dlaczego kobiety i mężczyźni nie mogą chcieć tego samego? Na równi nie mogą poczuć chwilowej słabości, tymczasowych pragnień. W końcu jesteśmy tacy sami… prawda?

          Jak długo będziemy dusić się w okowach zastanej obyczajowości, przed sobą mając tylko jej mało smaczną odsłonę. I jak odnaleźć granice Wspólnego Mianownika, skoro poszukiwania mogą zaprowadzić nas w miejsce, w którym nie chcielibyśmy się znaleźć.

http://media.photobucket.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz