Obyczajowość,
zwyczaje, moralność. Co łączy te trzy rzeczy? Co jest Wspólnym Mianownikiem i
gdzie leży granica jego przekroczenia? Rozmawiając o sprawie moralności z
łatwością dojść można do wniosku, że właściwie mowa jest tu o rzeczach
nieopisywalnych. Żadna sytuacja nie przydarza się dwa razy i żadnej z nich nie
da się zaplanować. Prawdą jest także fakt, że nie mamy pewności, jak w konkretnej
sprawie zachowałaby się inna osoba, bo nie znamy granic jej Wspólnego
Mianownika. A może nikt z nas ich nie zna?
Pewnie nie raz
zetknęliście się z pewnym dysonansem w kwestii obyczajowości. Otóż, czy nie
jest dziwnym fakt, że mężczyznom wolno więcej? Tu mam na myśli zachowanie wobec
kobiet, ich pełną wolność seksualną, ich prawo do mówienia co chcą i kiedy
chcą. Dla nich jest to objaw „męskości”, standardowa postawa, do której są
przyzwyczajeni w takim stopniu, że zdają się tego nie zauważać. Jednocześnie
sprytnie zmniejszają wartość swojej wolności przed kobietami. Z poczucia
wyrachowania? Wczoraj zetknęłam się ze słowami mówiącymi o kobietach, jako istotach
wyższych, którym mężczyźni podlegają. I
to ma być wymówka? Wymuszona i fałszywa uniżoność w zamian za wolność? Kto wymyślił
te zasady i dlaczego tak wiele kobiet się na to zgadza. W imię czego trwa przyzwolenie na nierówności społeczne, i to w
dobie, gdy zza każdego zakątka wygląda gender, czyli sztandarowa agenda
równouprawnienia. Dlaczego kobiety i mężczyźni nie mogą chcieć tego samego? Na
równi nie mogą poczuć chwilowej słabości, tymczasowych pragnień. W końcu
jesteśmy tacy sami… prawda?
Jak
długo będziemy dusić się w okowach zastanej obyczajowości, przed sobą mając tylko jej mało smaczną odsłonę. I jak odnaleźć granice Wspólnego
Mianownika, skoro poszukiwania mogą zaprowadzić nas w miejsce, w którym nie
chcielibyśmy się znaleźć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz