środa, 19 grudnia 2012

King Charles - Loveblood




Czy jest na świecie ktoś, kto imponuje mi swoim stylem, lekkością bycia, skromnością połączoną z elegancką wystawnością? Jakaś istota, która ma niezwykły talent, a wykorzystując go daje radość innym.
Jakiś czas temu pisałam o wykonawcy King Charles. Ten interesujący 27-latek z jeszcze bardziej oryginalną fryzurą robi oszałamiającą karierę nie tylko w Wielkiej Brytanii, gdzie się urodził. Jego niedawny debiutancki album wydany w maju tego roku okazał się na tyle dobry, że powoli odkrywają go mieszkańcy całego świata.






Ja odkryłam Charlsa Costę (bo tak nazywa się naprawdę) w wakacje, kiedy dosyć często w radiowej III PR leciał jego przebój Lady Percy.

Jak mogłabym określić jego muzykę?
Skłaniającą się w stronę bardzo melodyjnego folk-popu, alternatywy i indie, lekką, ale dosyć złożoną technicznie i zróżnicowaną rytmicznie. Do tego świetne, niekiedy ironiczne i metaforyczne teksty, które składają album Loveblood jako jedną, idealną całość.
Co pociąga mnie w tym człowieku?
Przede wszystkim jego styl. Uwielbiam nieco pompatyczne i eleganckie stroje, ciekawi mnie dobór dodatków i ekspresja samego siebie poprzez nietypowe elementy. Zauważyłam wielkie podobieństwo między nami, szczególnie w miłości do kołnierzy, sztybletów, eleganckich skórzanych butów, swetrów, marynarek i koszul.




Reasumując, polecam posłuchać muzyki tego człowieka, być może stanie się pewnego rodzaju inspiracją, bodźcem do kreatywności czyjejkolwiek.















niedziela, 16 grudnia 2012

Soro


Aktualnie, siedząc na fotelach i kanapach, wśród przyjemnego, przytłumionego światła lamp, pozornie zajęci własnymi sprawami, oglądamy koncert Salif Keity na TVP Kultura. Ciekawa jest czasem ta odskocznia od codziennej muzyki i wsłuchanie się w nuty "afro-popu", jak to określiła Wikipedia.


Człowiek znany nie tylko z bycia najbardziej znanym albinoskim muzykiem, ale również z pełnych ciepłego słowa otuchy tekstów jego wspaniałej muzyki. Pobieżnie przestudiowana biografia mężczyzny (przede wszystkim jego Best World Music Award w 2010 roku) pokazuje, że nie tylko mi przypadła do gustu jego twórczość. Polecam wszystkim powtórkę koncertu z 1995 roku w Niemczech.
Warto czasem przeprowadzić świadomą i stymulowaną odskocznię od trudów dnia codziennego i po prostu wsłuchać się w coś totalnie innego, zobaczyć to przyjemne skupienie na twarzach muzyków, ich chęć do improwizacji, radość z występowania przed publicznością.


wtorek, 4 grudnia 2012

Wielozadaniowi.

Można jeść przy muzyce, uprawiać jogging przy muzyce, zasypiać przy muzyce lub budzić się przy niej - ale czy da się przy muzyce słuchać muzyki?
Na te słowa natrafiłam całkowicie przypadkowo, biorąc w ręce Gazetę Wyborczą, a raczej jej jedną wyciągniętą kartkę. Zachęciły mnie one całkiem skutecznie do wczytania się w resztę artykułu autorstwa Zygmunta Baumana, socjologa i filozofa, który pod lupę wziął możliwość zmieszczenia 9,5 godziny konsumpcji mediów przez młodych ludzi w 6,5 godziny czasu rzeczywistego. Wydaje się niemożliwe, ale przestudiowanie artykułu dało mi znakomitą odpowiedź. Jak mówi Bauman w swoim eseju, "przeciętnemu Brytyjczykowi udaje się wtłoczyć 8 godzin i 48 minut kontaktu z mediami w nieco ponad 7 godzin konsumpcji mediów."

W dobie dzisiejszych wynalazków, które pozwalają nam jednocześnie słuchać muzyki, oglądać program telewizyjny, czytać książkę i przeglądać portale internetowe nic nie wydaje się już awykonalne. Wręcz przeciwnie, kiedy oglądając programy informacyjne w tym samym momencie trzymam laptopa na kolanach czuję się bardziej "otwarta" na świat, przywiązana do niego, lepiej poinformowana. Banalnie prosty nawet dla starszych i dzieci dostęp do wszelakich newsów, wiedzy czy sposobów na wykonanie czynności stał się idealną pożywką dla tych, którzy chcą wykorzystać ludzkie przyciąganie do tego, co miłe i przyjemne.
Tak więc artykuły stają się łatwiejsze do przeczytania, trudne słowa wyparte przez te czytelne, przyciągające czytelnika. Filmy niekomercyjne znaleźć można w kinach tylko studenckich albo mniej znanych, a słuchając prezentera w telewizyjnych wiadomościach ma się wrażenie, jakby czytał on prędzej Słonia Trąbalskiego, nie ważne informacje ze świata i kraju.

Co więcej, łatwość odnajdywania informacji sprawiła, że nie uczymy się już pewnych rzeczy na pamięć, bo i co po, skoro zawsze można je mieć pod ręką. Z jednej strony to świetna wiadomość dla tych, dla których nauka sprawiała problemy. Z drugiej, w perspektywie kilkunastu kolejnych lat nikt nie będzie potrafił obejść się bez dostępu do Internetu. Kolejnym zagrożeniem jest szybkie "wyrzucanie" przeczytanych informacji. Perspektywa natychmiastowego zapominania, pisze Bauman, nie jest w tym wypadku ani niepokojąca, ani mile widziana. Staje się po prostu nieistotna. Dawne ostrzeżenie: "Jednym uchem wleci, drugim wyleci", nie zostałoby dziś ani potraktowane poważnie, ani wyśmiane. Najprawdopodobniej nie zostałoby w ogóle zrozumiane.