środa, 5 lutego 2014

Przeciętność w cenie



     Usłyszałam wczoraj zdanie - „Dzisiaj wszyscy są tak przeciętni, że robiąc cokolwiek powyżej tej normy stajecie się widziani i zauważani”, zdanie, które utknęło głęboko w mojej świadomości.  Odrobina wręcz, minimum wysiłku sprawia, że wyróżniamy się na tle szarego i monotonnego społeczeństwa, do którego od wczesnego dzieciństwa czuję absolutną niechęć. Nie twierdzę, że gardzę nim, bynajmniej. Zwyczajnie bałabym się wstąpić w szeregi tego jednolitego tłumu, upowszednienia mnie samej. W początkach tej świadomości byłam pewna, że moje odczucia są wielce egoistyczne i zdecydowanie zbyt wygórowane. Obawiałam się reakcji Szarych, ich wyrzutów i pretensji. Obawiałam się też samotności – od zawsze napawała mnie ona jakimś lękiem, poczuciem odrzucenia. I z biegiem lat potrafiłam przezwyciężyć chęć zrównania się z Szarymi. Nadal jednak, pomimo upływu lat, nie potrafię pogodzić się z samotnością, szczególnie tą przymusową. 

     Ludzie choć w części świadomi swojego potencjału, świadomi swoich możliwości, świadomi prawa głosu i tego, że mogą swobodnie kształtować swoją przyszłość, nie zawsze czują się z tym wszystkim całkowicie swobodnie. Natrafiają na mnóstwo przeszkód, na „szufladki”, na innych ludzi, którzy doświadczeniem zagarnęliby okręg wolności mniej doświadczonego. Na nie do końca przyjazne opinie, z którymi muszą się pogodzić (bądź też nie). Wyobraźcie sobie, jak szalenie trudne do przezwyciężenia są te problemy bez odpowiedniej pomocy, wsparcia lub samozaparcia. W pewnym momencie każde słowo zachęty, aprobaty jest na wagę złota. Każdy publicysta jest narażony na szufladkowanie. Szczególnie w Polsce, gdzie istnieją trzy obozy – lewaków, konserwatystów i tych, którzy szydzą ze wszystkiego i wszystkich. Nie da się odnieść sukcesu żyjąc poza szufladami, w uniwersum zwanym „zdrowym rozsądkiem”. Wchodząc do jednej szuflady automatycznie otwierają się drzwi do portali internetowych, tygodników i stacji telewizyjnych. Każda z szuflad żyje w przekonaniu o posiadaniu monopolu na prawość i prawdę. Każda z nich jest w swoisty sposób pocieszna, jeśli patrzeć na styl zawsze jednolitego sposobu wypowiedzi. Przeraża mnie jednak ich brutalność oceniania oraz fanatyzm. W życiu nie istnieje wszakże system 0:1. Nie istnieje doskonała czerń oraz nieskazitelna biel. Mam wrażenie, że większość Świadomych nie zdaje sobie z tego sprawy (albo konsekwentnie nie przyjmuje tego do wiadomości, w ramach zasady „jeżeli odepchnę ten fakt wystarczająco daleko od siebie, to analogicznie przestanie on istnieć”).

      Ogromnym współczuciem darzę Świadomych, którzy z przyczyn niezależnych muszą otaczać się Szarymi. Tak się dzieje, gdy nie można łatwo zmienić środowiska – w pracy, w szkole, kiedy poczucie samotności (pomimo przebywania wśród innych ludzi) wzrasta. Wtedy przydaje się umiejętność asymilacji i krótkotrwałej zmiany co do wymagań względem innych. Problem występuje, gdy ta zmiana przypasuje do gustu. Wtedy szarość przyciąga, a wraz z nim życie łatwiejsze o brak wymagań względem innych, o brak problemów natury egzystencjonalnej, gotowe wzorce zachowań i łatwość w wydawaniu osądów. Jak widać, nie ma najlepszego wyjścia, kiedy trzeba wybrać tylko dwie z trzech wartości: niezależności, zdrowego rozsądku oraz sławy. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz