wtorek, 27 października 2015

Way Back When

Melancholia za kraina marzen i dziecinstwa dopada kazdego, kto kiedykolwiek probowal sie od tego oderwac. Zawsze, za kazdym razem idealizujemy ten obraz i czujemy sie zle. Poteznie zle, bo przeciez nie po to opuszczalismy wspomnienia i zapachy. Prawda jest taka, ze melancholia przychodzi i odchodzi, tak jak radosc i szczescie, tesknota i nadzieja na lepsza i piekniejsza przyszlosc. Nie lubie idealizowac przyszlosci, bo moj rozchwiany i nazdwyczaj kreatywny umysl kreuje wizje niespelnialna, calkowicie przypadkowa i wypadkowa - oderwana od ziemi i ludzi i tego co ziemskie i ludzkie. Tak wiec myslac o czymkolwiek, srednia pesymistycznej i optymistycznej krzywej daja pelny i realny obraz tego co sie dzieje. Problem tylko w tym, ze ani przyszlosci, ani przeszlosci ani terazniejszosci zmierzyc sie nie da - nie umiemy zmierzyc zadnej emocji na swiecie. Tak wiec skad wiedziec czy milosc to milosc i ile niej w czlowieku. Skad wiedziec czy radosc to nie zwykle zadowolenie, a jego brakiem nazywa sie smutek?
Czy ktokolwiek mial tak, ze uzmyslowil sobie prawdziwe zycie w momencie, kiedy zostal absolutnie i totalnie sam? Kiedy ludzie wokol mnie przestali interesowac mnie tak bardzo jak ludzie z mojej przeszlosci. Kiedy wciaz sni mi sie osoba, ktorej juz nigdy nie bedzie, kiedy budze sie z mysla, ze zmiana nigdy w zyciu nie byla mi tak potrzebna. Czemu tak wczesnie po poprzedniej zmianie? Nie wiem, zwyczajnie potrzebuje bodzca. Zdrowej rywalizacji, oferty tymczasowego szczescia i pragnienia, piekna dostrzegalnego oczami dziecka. Radosci niepowstrzymanej, dzikiej i czystej. Niczego co zepsuje mi humor zaczynajac sie slowami `nosz kurwa, nie tak mialo byc`. Tego, ze wieczorem pokaze sie ktos komu na mnie zalezy. 



Ze zadba o to, zeby kopnac mnie w ambicje i ukoic moje serce.