Drogi Bartku,
Oboje
dobrze wiemy, z jaką niecierpliwością czekamy na film „i o
strachu, i o samotności, i o lękach”. Film jednego z najlepszych polskich (moim
- i z tego, co wiem Twoim także zdaniem) reżyserów. Mówią o nim, że mało
ambitny i niezdolny. Że przedstawia zakrzywiony obraz typowo polskiej
mentalności. A co sądzisz Ty, drogi Kolego o tych opiniach?
Jaki jest
Smarzowskiego przepis na sukces? Plejada mało znanych, ale za to świetnych
warsztatem aktorów. Często mało przystojnych, o surowych twarzach, skromnych
prywatnie, w filmie zachwycających wachlarzem emocji i uczuć.
Bo czy
Smarzol (jak to mówią o nim przyjaciele) sukces odniósł? Odniósł, i to ogromny.
Mówi się o nim. Wywiady pojawiają się jak grzyby po deszczu (choć sam mówi, że
nie lubi ich udzielać). Aktorzy z jego filmów stają się popularni. Jego wizja
trafia do sporej publiczności, a opowiadane historie są często żywcem wyjęte z
naszej pamięci i wspomnień. Odliczam dni do premiery, bo wiem, że mnie nie
zawiedzie. Smarzowski to taka odskocznia od głupawych, żenujących komedyjek z jedną,
powodującą nudności obsadą.
Powoli
domyślam się, jak Polacy zareagują na film. O nich samych. Może nie dosłownie,
ale czuję, że każdy z nas znajdował lub znajdować się będzie (w bliższej lub
dalszej odległości) w sytuacjach żywcem wziętych z filmowych scen. Głos publiki
będzie wstrząśnięty. Zdruzgotany. Że jak to, jak można tak bardzo wywlekać
straszną prawdę na wierzch. Jakim cudem można przedstawiać obraz obrzydliwy i
wulgarny. I poraz kolejny siadam z popcornem, żeby spoglądać z uśmiechem na
oburzone głosy niektórych rodaków. (Tutaj Bartek domaga się zdania „Prawdziwych
Polaków”) Być może i większości. A może
chcesz się Bartku dołączyć?
Droga Agatko,
Bardzo mnie
cieszy, że pomimo natłoku obowiązków znalazłaś czas, aby napisać do mnie. Na
dodatek w ubóstwianej przez nasze dwie osoby sprawie, czyli osoby i twórczości
Wojciecha Smarzowskiego. Zwłaszcza, że wielkimi krokami zbliża się premiera
jego najnowszego filmu, pt. "Pod Mocnym Aniołem". Przypadek? Nie
sądzę.
Mówisz, że ludzie kierują w stronę Smarzowskiego cały ogrom zarzutów. Nie mogę się tutaj z Tobą nie zgodzić. Jednak, jeśli się nad tym dobrze zastanowić to można dojść do wniosku - dlaczego właściwie mieliby mówić pozytywnie? Jak ktoś mówi, że jestem głupi to nie pałam do niego zbytnią sympatią, nieprawdaż ? Czyżby zła karma? Po części tak, jednak jest ona ukorzeniona poniekąd w polskiej mentalności - ludni butnych, dumnych czy też zapatrzonych w sobie. Pozostawię to Tobie do własnej interpretacji.
Pytasz się mnie o receptę na sukces wg. Smarzowskiego. Bardzo możliwe jest to, że specjalnie pracuje z aktorami, na których możemy się nie natknąć w ambitnych polskich produkcjach typu "Klan" czy "Na Wspólnej". Natomiast nie wiem czemu tak nienawidzisz polskich komedii (mniemam, że zwłaszcza romantycznych) - każdemu jest potrzebna odrobina tak zwanego odmóżdżenia. Wracając jednak do ulubieńców "Smarza" określenie ich mało znanymi jest już odrobinę przekłamane, gdyż właśnie on uczynił z nich znanych i poważanych aktorów, między innymi Mariana Dziędziela. Na pewno zgodzisz się z tym, iż niezmierne ważne apropos popularności wspomnianego reżysera jest skandal oraz skrajne opinie na temat jego produkcji.
Apropos głosu "prawdziwych Polaków" - nie dam się wciągnąć w tę dyskusję, myślę, że wiesz dlaczego. Prawda zawsze boli, a faktem wiadomym jest, że Polak nie kaktus - pić musi. By się dobrze bawić? By przetrwać trudy kolejnych dni? Bo lubi? Tę kwestię z pewnością będziemy mogli wspólnie omówić po obejrzeniu filmu, który jak sama powiedziałaś, z pewnością po raz kolejny (jak to u Smarzowskiego) wstrząśnie opinią publiczną.
Mówisz, że ludzie kierują w stronę Smarzowskiego cały ogrom zarzutów. Nie mogę się tutaj z Tobą nie zgodzić. Jednak, jeśli się nad tym dobrze zastanowić to można dojść do wniosku - dlaczego właściwie mieliby mówić pozytywnie? Jak ktoś mówi, że jestem głupi to nie pałam do niego zbytnią sympatią, nieprawdaż ? Czyżby zła karma? Po części tak, jednak jest ona ukorzeniona poniekąd w polskiej mentalności - ludni butnych, dumnych czy też zapatrzonych w sobie. Pozostawię to Tobie do własnej interpretacji.
Pytasz się mnie o receptę na sukces wg. Smarzowskiego. Bardzo możliwe jest to, że specjalnie pracuje z aktorami, na których możemy się nie natknąć w ambitnych polskich produkcjach typu "Klan" czy "Na Wspólnej". Natomiast nie wiem czemu tak nienawidzisz polskich komedii (mniemam, że zwłaszcza romantycznych) - każdemu jest potrzebna odrobina tak zwanego odmóżdżenia. Wracając jednak do ulubieńców "Smarza" określenie ich mało znanymi jest już odrobinę przekłamane, gdyż właśnie on uczynił z nich znanych i poważanych aktorów, między innymi Mariana Dziędziela. Na pewno zgodzisz się z tym, iż niezmierne ważne apropos popularności wspomnianego reżysera jest skandal oraz skrajne opinie na temat jego produkcji.
Apropos głosu "prawdziwych Polaków" - nie dam się wciągnąć w tę dyskusję, myślę, że wiesz dlaczego. Prawda zawsze boli, a faktem wiadomym jest, że Polak nie kaktus - pić musi. By się dobrze bawić? By przetrwać trudy kolejnych dni? Bo lubi? Tę kwestię z pewnością będziemy mogli wspólnie omówić po obejrzeniu filmu, który jak sama powiedziałaś, z pewnością po raz kolejny (jak to u Smarzowskiego) wstrząśnie opinią publiczną.
I tym samym zaczynamy eksperymentowanie. Zainspirowani dziennikarzami z półki tych najlepszych, sami uczymy się warsztatu i finezji.
Czy wyjdzie? Zobaczymy :)
Warsztat i finezja - już są. A co do filmu - po "Żółtym szaliku" to kolejne "problemowe" dzieło wg Pilcha. I chwała.
OdpowiedzUsuń