niedziela, 12 stycznia 2014

Dystans potrzebny (na gwałt!)



Postarajcie się pomyśleć przez chwilę o typowym Polaku. Zwykłym, przeciętnym, z równie przeciętną pensją i wykształceniem. Czy w napływie przymiotników, większość z nich nie jest raczej smutna? Czy odtwarzając obraz takiej osoby w wyobraźni, nie nasuwa nam się obraz nędzy i rozpaczy? O czym to świadczy?

Myśląc o sobie, jako narodzie często jesteśmy ponadprzeciętnie samokrytyczni, z różnych pewnie względów. Mówimy  o sobie „polaczki”, często dodając pasujący do rymu gatunek warzywa o dosyć intensywnym zapachu. Co to mówi o nas samych? Jak nasze krytykanctwo przekłada się na stan rzeczywisty – nie wiem. Za to jestem pewna, że tak bardzo boimy się zmieniać cokolwiek (nie wspominając już o nastawieniu), że łatwiej było nam się pogodzić z rzeczywistością i nami samymi, niż zacząć daleko posunięte zmiany.

Idelna recepta na odtrucie wszechobecnych, negatywnych opinii na nasz własny temat jest abstrakcyjna. Zastanawiam się, jak ogromne kompleksy muszą w nas siedzieć i dlaczego przez wiele lat nie udało się ich wykorzenić. 

Szczęście – do tego dąży każdy Polak. I to szczęście dla każdego z nas jest czymś innym. Dla ¼ Polactwa sukces to luksusowe auto bądź dom nad morzem. Mam więc stuprocentową pewność, że gonienie za sukcesem według Polaków to wyłącznie sprawa pieniądza. Im ich więcej, tym jesteśmy szczęśliwsi. Poprawka – tym bardziej wydaje nam się, że powinniśmy być szczęśliwsi. Prawda jest całkowicie odmienna. Jeżeli przed posiadaniem majątku nie będziemy szczęśliwi, to żadne pieniądze nam tego nie zagwarantują.  

Wciąż nam mało. Wolnego od pracy, pieniędzy, szczęścia, mało dobrych polityków, mało ludzi reprezentujących kraj za granicami, jeszcze mniej w środku. Umniejszamy swoje prawdziwe sukcesy, jednocześnie wyciągając te absurdalne i przypadkowe. Wciąż tkwi w nas 18-wieczna buńczuczność o Chrystusie narodów i możliwości stawania w szranki z samym Bogiem. 
W dzisiejszych czasach nie można już być patriotą bez podpalania i demolowania. Bo tylko takie gesty trafiają przed oczy publiczności. Żadne sadzenie kwiatów i sprzątanie ulic. Ciekawi mnie, ile rodzin wykorzystuje wolny dzień 11 listopada na to, aby włączyć TV i obejrzeć państwowe obchody tego dnia. Szczęśliwe pochody, z uśmiechem na ustach. Dumne, pokazujące swoją radość, a przede wszystkim dystans. 

Dystans – to oprócz poczucia humoru cecha, której nam brakuje. Uzupełniają się one doskonale i potrafią zapewnić uczucie radości, które łatwo przekuć  na szczęście. Cieszmy się więc umiarkowanie z rzeczy pozornie małych. Jest deszcz zamiast śniegu? – pokornie cieszmy się z zalet deszczu i wad śniegu. Idzie sesja? Cieszmy się z możliwości wyspania i doskonale uprzątniętego pokoju. 

Rafał A. Ziemkiewicz napisał nawet książkę „Polactwo”, opisującą stan umysłowy i główne grzechy Polaków, prowadzące nas w prostej linii do momentu, w którym znajdujemy się teraz. Ale nie napisał jej po to, by nas pogrążyć. By nas zawstydzić (no, może odrobinę). Jego celem było wykrzesanie z nas odrobiny dystansu, pokazanie absurdów, wykazanie, że droga którą idziemy jest błędna. Polecam książkę każdemu Polakowi. Nawet, jeśli nie zgadzamy się z jej autorem, warto przeczytać. Właśnie po to, by nabrać tak bardzo potrzebnego dystansu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz