sobota, 20 kwietnia 2013

Welcome to the generation spent.

Często zdarza się, że w czasie podróży spotkasz osoby, z którymi zamienisz kilka lub nawet całkiem sporo słów, lub gdy połączy was wspólne narzekanie, czekanie, wspólny cel do osiągnięcia. Takie sytuacje niesamowicie zbliżają ludzi do siebie, mimo różnicy wieku, płci, narodowości, poglądów czy wartości życiowych. W większości przypadków polegają na wspólnym wsparciu, wyszukiwaniu najlepszych rozwiązań, podjęciu decyzji, tłumaczeniu w przypadku problemów z dogadaniem się. I wreszcie, po godzinie lub wielu z nich nadchodzi moment rozstania, i co wtedy? Mówimy do zobaczenia lub see ya, chociaż wiadome jest, że to spotkanie było jedynym w życiowej karierze.

I tak, wspólne przygody z minuty na minutę popadają w zapomnienie,  kolejni ludzie gdzieś przypadkowo stają nam na drodze, i przez całe życie chwilami polegamy na kimś totalnie obcym, kto ma ten sam interes. Tylko dlaczego tak trudno mi o nich zapominać? Każdy w jakimś stopniu wpłynął na moją osobowość, wniósł coś, od każdego czegoś się nauczyłam, przejęłam informacje, gesty, humor czy pewne zachowania. To moja słabość, która w relatywny sposób kształtuje część mnie. Everything has a mixed blessing. Ale to doskonale odróżnia mnie od tych, którzy przez życie idą, szybko zapominając o czymkolwiek, co działo się nie będąc w grafiku zajęć.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz