niedziela, 15 maja 2011

August Rush, Mr. Nobody




Kolejne dwa filmy, które na swój sposób mnie zaskoczyły. Pierwszy za sprawą niepohamowanego dążenia do odkrycia prawdy o sobie, drugi przez muzykę. Co prawda August Rush to banalna historia o wiolonczelistce, rockowym gitarzyście oraz o dzieciaku - muzycznym geniuszu, ale warto wsłuchać się z nutki pięknej, kojącej muzyki. Mr. Nobody to trudna do zrozumienia, chaotyczna wiązanka scen. Scen, które tak naprawdę łączą się w końcu w jedną całość, które mają wytłumaczenie i sens. Muszę obejrzeć to co najmniej z milion razy, aby zrozumieć, co 'autor miał na myśli'. Film pełen niedorzeczności, które wcale nie działają na lepszy odbiór. Ciekawe, jak zareaguję po drugim, trzecim jego seansie.

Dzisiaj słuchamy Iggy Pop - I am a Passenger!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz