piątek, 14 października 2011

Dogville.



Film, który robi poważne pranie mózgu. Czuję, jakby reżyser (genialny Lars von Trier) wziął sobie mój mózg, 'pomemłał' go w swoich rękach i wrzucił z powrotem. I nie są to tutaj czcze przechwałki, po prostu po końcowej scenie zastygłam na kilka minut w fotelu i zaczęłam intensywnie myśleć, jak bardzo zły i złudny potrafi być spokojny i dobry świat. Zdecydowanie polecam, ponieważ takich filmów nie można spotkać na co dzień. Plus Nicole Kidman jako osoba, która nieumyślnie doprowadziła do takich konsekwencji.

Mało mam ostatnio okazji do oglądania filmów. Szkoła, obowiązki robią swoje, ale zawsze, gdy mam trochę czasu pozwalam sobie na odrobinę przyjemności. Tym samym jestem w trakcie oglądania cudownego "Za garść dolarów" z równie cudownym Clintem Eastwoodem, niedawno dokończyłam Mechaniczną Pomarańczę, Imię róży, Casablancę, Ostatniego Samuraja. Ogólnie jest zadowolona z jakości tych produkcji, momentami bywały gorsze bądź też lepsze, ale wniosły coś nowego, każda jedna minuta zrobiła coś z moją duszą i mam tylko nadzieję, że coś pozytywniejszego aniżeli negatywnego.Chcę oglądać więcej, częściej, chcę chłonąć genialne i denne filmy tylko po to, aby czuć cudowne uczucie wypełnionej pustki. Może to taka hipokryzja? Może fakt, że moje życie jest totalnie nudne, blade i jednolite wypełniają cudowne postacie kreowane na szklanym ekranie? Wolę tak nie myśleć, ale kiedyś pewnie dojdę do tego, ze zamiast brać życie w swoje ręce wolałam siedzieć i marzyć o tym, żeby i mnie przydarzyło się coś takiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz